Czito-czito
Pierwszy raz zobaczyłem Warszawę kiedy miałem sześć lat. Rodzice mnie tu przywieźli z Wilna, żebym mógł sobie obejrzeć małpy w ogrodzie zoologicznym. Po wojnie dotarłem tu po raz drugi okrężną drogą – poprzez Syberię. Małpy podobno przeżyły, ale miasto było kompletnie zrujnowane. Zamieszkałem wraz z ojcem i jego nową rodziną na Powiślu. Sypiałem w maleńkim, wilgotnym przedpokoju na polowym łóżku z angielskiego demobilu. Przez wiele lat to był mój jedyny kontakt z Wolnym Światem. Miejscem wyjątkowym, które oszczędziła wojna, była ulica Smulikowskiego. Nowoczesne domy z lat trzydziestych przetrwały, przetrwał również „Fryzjer męski”, gdzie królował pan Kazio. Żeby się różnić od bikiniarzy, którzy nosili długie plerezy zaczesane w tzw. „kaczy kuper”, strzygł nas na amerykańskiego żołnierza. Tylko pan Kazio, podobno nadworny golibroda Wieniawy Długoszowskiego, potrafi wyczarować idealnego „jeża”.
„Szanowny Pan życzy sobie Czito-czito? – pytał (Czito dupa, czito głowa, czito szczotka klozetowa). Żeby się dostać do mistrza stało się nieraz w wielogodzinnej kolejce na mrozie, dlatego pamiętam każdy dom na tej ulicy.
Salon fryzjerski działa do dziś. Jestem pewien, że duch pana Kazimierza wciąż po nim krąży.
Andrzej Bohdanowicz
człowiek wolny
Fragment cyklu "Co nam pozostało z tych lat miłości pierwszej ... " Justyna Radzymińska - autorka projektu; portrety Magdalena Gajda - teksty Sławomir Haratym - miejsca
Justyna Radzymińska
Czytaj więcej ...
Latest posts by Justyna Radzymińska (see all)
- Konstantyn Ciciszwili – „Warszawa …” - 23 sierpnia 2017
- Zofia Posmysz – „Moja droga do…” - 21 maja 2017
- Ryszard Rembiszewski – „Marzenia się spełniają…” - 28 marca 2017