Jak wygląda świat z drugiej strony obiektywu ? O życiu, pasji i pracy Jerzego Polańskiego dowiedzą się państwo z przeprowadzonej dla BE-ART exclusive, rozmowy Lidii Bąk ze znakomitym fotografem, który z pasją i empatią spogląda na otaczający go świat i ludzi.

„Sztuka towarzyszyła mi od zawsze.” – proszę rozwinąć to zdanie?

Sztuka towarzyszyła mi od urodzenia. Będąc małym dzieckiem rodzice często zaprowadzali mnie do Filharmonii na koncerty dla dzieci. Mój tata także interesował się fotografią i mieliśmy własne studio w piwnicy, gdzie tata zachęcał mnie do robienia zdjęć. Chodziłem też czasem z rodzicami do Muzeum Narodowego na wernisaże i pokazy otwarte dzieł malarzy i artystów. Ponad to mój tata jak wyjeżdżał za granicę to przywoził płyty: jazz, blues. Wszystko to była sztuka: muzyka, dobra literatura, dobre zdjęcia czy dobry film. Od dziecka byłem tym wszystkim „zarażany”. Sztuka towarzyszyła mi w sumie od zawsze, od kiedy pamiętam.
Tata jest inżynierem i często był wysyłany w delegacje do krajów takich jak: Bułgaria, Rumunia, Czechosłowacja, najwięcej płyt o których wspomniałem przywoził z Jugosławii. Ten kraj jak na tamte czasy był dosyć otwarty, można było zdobyć tam różne zachodnie płyty. Płyta niegdyś kosztowała około pół pensji. Tata przywoził np. płyty John’a Mayall’a – bluesmana, czy jedne z pierwszych płyt Led Zeppelin. Do dziś pamiętam jak po nastawieniu gramofonu turlałem się po podłodze słuchając właśnie Led Zeppelin. Tata mi zawsze mówił: „Synu nie włączaj gramofonu jak mnie nie ma w domu”, ale wiadomo to co zakazane było najpiękniejsze. Więc jak tylko tata znikał za drzwiami, od razu włączałem gramofon i słuchałem tych nowości, które tata przywiózł. Tego nie słuchało się na co dzień w radiu, tego po prostu nie było. Pamiętam jak byłem troszeczkę starszy, kiedy tata przywoził dobre płyty np. Rolling Stones to pół kamienicy się schodziło i przy tanim winie spędzaliśmy czas do białego rana słuchając tej jednej płyty i rozmawiając. Płyta po dwóch tygodniach nie nadawała się już do użytku, była tak zniszczona. Wpływ na to co prawda miał też fakt, że pożyczałem je kolegom i koleżankom, ale mając te płyty mogłem wejść na każdą prywatkę. Po prostu to ja miałem najlepszą muzykę.

Jest Pan rodowitym warszabe-art wywiad z jerzy polański fotograf (2)wiakiem. Od ilu pokoleń Pana rodzina mieszka w Warszawie?

Tak. Jak pamiętam to od zawsze. Trochę czułem się poszkodowany z tego powodu, ponieważ koledzy i koleżanki często podróżowali do dziadków nad morze, czy do ciotek w góry, a ja całą rodzinę miałem w Warszawie. Za to tradycję mamy ogromną. Ojciec mojej mamy zaginął pierwszego dnia Powstania Warszawskiego, mój pradziadek był kurierem, ojca mojego taty 17 września zabrali sowieci. Do tej pory nie wiadomo gdzie jest pochowany i czy przeżył Powstanie, czy nie.Mój ojciec opowiadał, że szukano go przez Czerwony Krzyż, ale nigdy nie odnaleziono. Bardzo często też rozmawiałem z ojcem przy obiadach o dziejach dziadków, o tym jak wychodzili z Warszawy po Powstaniu, jak walczyli każdego dnia by uniknąć śmierci, jak ojciec z babcią trafili do obozu w Niemczech, jaki był ich tragiczny powrót do Polski. Myśleli, że wrócą do sklepu który babcia miała na ul. Żelaznej, do antykwariatu ojca na ul. Hożej, ale to wszystko zostało im zabrane. Musieli zaczynać od zera i odnaleźć się w nowej rzeczywistości, która miała być początkowo taka piękna. Tata miał propozycję wyjechania do Kanady, albo do Stanów Zjednoczonych. Niestety propaganda sowiecka tak działała, że wrócili do Polski, bo myśleli, że faktycznie teraz będzie dobrze.

Rodzice, dziadkowie, pradziabe-art wywiad z jerzy polański fotografdkowie, mimo różnych zdarzeń losu, wracali zawsze do Warszawy, czuli że to jest ich miejsce. Czy Pan wyobraża sobie, że mógłby mieszkać, gdzieś poza Warszawą?

Kiedyś tak, teraz już nie. Powiem Pani, że jak byłem w wojsku, miałem kolegę Waldka, który mieszkał w Srebrnej na Mazurach koło Czerwonego Boru. Na krótsze przepustki nie opłacało mi się jeździć do Warszawy, więc często bywałem u niego i bardzo mi się podobała atmosfera jaka panuje na wsi. Byłem zafascynowany wiejskim życiem. Tam życie ma inny wymiar. Ludzie nigdzie nie pędzą, nie gonią, mają przyjęty pewien rytm dnia. Wstają o 4.00 rano, idą w pole, później przerwa na śniadanie ok. 9.00 i znów powrót do pracy, popołudniu porządny i syty obiad, kieliszek bimbru własnej roboty, potem godzina snu i do zmroku powrót do pracy. Mi się to bardzo podobało, ten inny wymiar, to inne życie.

Ale jednak został Pan w mieście?

Tak, kiedyś było mi bardziej obojętne, gdzie będę mieszkać. Mogłem się zakochać i wyjechać za miłością – wszystko jedno gdzie. Dla mnie najważniejsza jest ta jedyna osoba, a nie miejsce.

be-art wywiad z jerzy polański fotograf (4)

Pana ścieżki życiowe wielokrotnie splątane były z wieloma znanymi dzisiaj osobami. Czy te kontakty, znajomości i przyjaźnie, trwają do dzisiaj?

Niezupełnie. Część z nich już jest po drugiej stronie, np. Danuta Rinn, którą osobiście znała moja mama, czy Pani Maria, pierwsza żona Jeremiego Przybory – była sąsiadką mojej mamy na Sadybie. Brat mojej mamy Jerzyk, który pracował w radiu, bardzo sobie chwalił tą pracę i związane z tym możliwości spotkania znanych osób. Także chciałem kiedyś pracować w radiu, ale los inaczej pokierował moim życiem. Szkołę średnią wybrałem pod wpływem przyjaciół, z którymi chciałem być możliwie jak najbliżej. Skończyłem Technikum Budowlane na Górnośląskiej, ponieważ tam chodzili moi koledzy – Jacek Humięcki, który skakał razem z Wszołą oraz Paweł Markowski – perkusista z Maanamu.

Jak to się stało że pracując przez długie lata w Warszawskich Wodociągach poznał Pan osoby z pierwszych stron gazet i szklanego ekranu?

To prawda, poznałem tam między innymi Pana Jerzego Gruzę. Kiedy był tam kręcony „Czterdziestolatek” miałem przyjemność uczestniczyć, jako statysta w pierwszej i drugiej części. Wodociągi to jest bardzo ciekawe miejsce. Bardzo! Piękny obiekt w centrum Warszawy funkcjonujący od 175 lat, do tej pory. Już nie pracuję tam od kilku lat, ale przepracowałem tam 32 lata i mogę potwierdzić, iż Wodociągi to jedna wielka, piękna rodzina. Ale aparat miałem zawsze pod ręką. Dzięki pracy w Wodociągach poznałem wiele pięknych miejsc wartych uwiecznienia, których zapewne nigdy bym nie miał okazji poznać. Miejsca naprawdę pełne uroku. Nie wiedziałem nawet, że takie zakątki istnieją, że Warszawa jest tak piękna.

Co ostatecznie spowodowało, że zamienił Pan próbówki i mikroskop na obiektyw?

Pewnego razu pojawiła się taka możliwość. Stworzono plan dobrowolnych odejść – nie zastanawiałem się nawet sekundy. Powiedziałem sobie, że jeżeli teraz odpuszczę, to już, nigdy nie zajmę się fotografią na poważnie.

Miał Pan do czynienia ze sztuką różnych kategorii i wielu dziedzin. Jak to się stało, że tą jedyną, najbardziej ulubioną, stała się fotografia?

Patrzę fotograficznie na życie, na świat. Zachwycam się dobrymi ujęciami chwil. Takie przepiękne zdjęcia, jak np. u Bergmana, to jest naprawdę coś niesamowitego. Mam zasadę: „Rób zdjęcie Jerzy takie, jakie byś chciał, żeby Tobie zrobili.” Zawsze chcę uchwycić to co jest najpiękniejsze, czy to w postaci, czy w przyrodzie. Mam takiego swojego przyjaciela, mentora – Władysława Pawła Jabłońskiego, człowieka w sile wieku, który był jednym z lepszych fotografików w Polsce i on właśnie mi kiedyś powiedział: „Jerzy, pamiętaj, że nawet jak człowiek siedzi, czyta gazetę to na tym zdjęciu ma być widać, że on tą gazetę za sekundę rzuci i komuś da w pysk. To ma być dynamika. Musisz pamiętać, żeby nacisnąć migawkę zawsze na sekundę przed zdarzeniem.” Tego, kiedy trzeba ją nacisnąć nie uczą na żadnych kursach fotograficznych, nie da się tego nauczyć, to trzeba po prostu wiedzieć. To się ma, albo tego się nie ma. Trzeba to czuć. Ja pokochałem fotografię. Ludzie z tej branży to osoby o wielkiej i pięknej duszy. Ludzie których poznałem, naprawdę są bardzo wartościowymi i można z nimi przegadać wiele czasu. Fotografowie to są trochę jak malarze. Malarze malują, przerzucając obrazy na płótno, a fotograf na zdjęcia. Poznałem kiedyś malarza Wiesława Grzecha. Twierdził, że idąc malować już ma zamysł tego co namaluje, ale niejednokrotnie na płótnie ukazuję się coś zupełnie innego. Tak samo jest z fotografią. Miałem wiele takich przygód, że jechałem na sesję z zaplanowanym scenariuszem, ale jeszcze w drodze zdarzały się takie sytuację, które czasem człowiekowi się nawet nie przyśnią i nagle wszystko się zmienia. Tutaj jest właśnie klucz fotografii. Życie przemija, ucieka, za rogiem jest coś zupełnie innego i nowego, coś co bardziej zachwyca w tym momencie. To są takie piękne momenty warte uwiecznienia.

be-art wywiad z jerzy polański fotograf (11)

Jest Pan fotografem niezrzeszonym? To Pan decyduje i wybiera, które zlecenia przyjmie i jakie będą ich tematy … ?

Zgadza się i bardzo sobie to chwalę, ponieważ nikt mi nie narzuca tego co mam zrobić i w jakim czasie. Cenię sobie tą niezależność. Zawsze zaznaczam, że wszelkie sesje które robię będą stworzone w formie reportażu. Jest to mój ulubiony rodzaj fotografii.

Co oznacza dla Pana stwierdzenie, że fotografia jest sztuką?

Trudne pytanie. Nie zastanawiałem się nad tym . Zawsze mówię fotografikom, żeby to nie były zdjęcia jak u cioci na imieninach, że trzeba się do tego zdjęcia przyłożyć, tak jak malarz ma paletę farb, tak ty masz np. paletę obiektywów i musisz mieć pewien zamysł, żeby to zdjęcie przyciągało uwagę. Czyli to co mój mentor, Pan Jabłoński wspominał, żeby uchwycić moment tuż przed, tuż przed tym „czymś”. Jeżeli masz ten dar, to można mówić o sztuce i o tym, że ta fotografia jest na najwyższym poziomie. Bardzo często jest tak, że jak idę na jakąś sesję to robię zdjęcia przez maksymalnie 15 minut, a pozujący się dziwią, że tak szybko. Ale wiesz co mnie zadowala? – Efekt. Bardzo mnie cieszy jak po obejrzeniu moich zdjęć, dzwonią koledzy po fachu i pytają dlaczego nie zrobiłem zdjęć w ich studiu tylko w obcym. A ja jestem zdziwiony. Mówię im, że one były robione u mnie w domu. Są zaskoczeni, nie dowierzają. Moim największym krytykiem jest mój tata. Odkrył mnie mój przyjaciel – Janek Hausbrandt, który miał wyłączność w robieniu zdjęć papieżowi, podczas jego pierwszej wizyty w Polsce.

Proszę powiedzieć, czy spośród dotychczas wykonanych zdjęć może Pan wytypować to jedno najlepsze?

Zawsze się zastanawiałem nad takim zdjęciem. Pewnego dnia, siedząc w kawiarni na Krakowskim Przedmieściu, z widokiem na Kościół św. Krzyża, zauważyłem współczesnego Mesjasza ciągnącego Krzyż na kółku. Złapałem aparat i uchwyciłem ten moment. Przechodziło obok niego dużo ludzi, ale każdy zajęty był swoimi sprawami. Proszę sobie wyobrazić, że gdyby ten prawdziwy Mesjasz „spadł” nam z nieba, myślę, że nikt by się Nim nie zainteresował. Skłonny jestem stwierdzić że nikt by Go nie zauważył. Wracając do zdjęcia, zdobyło ono, dosyć duży rozgłos. Latem 2012 roku ukazało się w magazynie Vogue. To jest moje ulubione jak dotąd zdjęcie.


be-art wywiad z jerzy polański fotograf (10)

Tematem Pana fotografii są bardzo często kobiety. Potrafi Pan w ujmujący sposób odkryć i ukazać światu ich wewnętrzne piękno i skrywane głęboko emocje. Pana prace pokazują że kocha Pan kobiety.

To prawda – kocham kobiety. To wyjątkowe istoty jakie otaczają nas mężczyzn i wpływają na całe nasze życie. Nie ma znaczenia na którym etapie życia się znajdujemy – kobiety są jego najważniejszą częścią.

be-art wywiad z jerzy polański fotograf (8)

Co Pan czuje gdy czyta takie słowa: „Jerzy lubi i rozumie kobiety. Daje nam poczucie bezpieczeństwa i zaufania. Kiedy patrzę na fotografie, które robi Jarzy, jestem zachwycona. Kobiety które fotografuje, czują się pięknie, ale też nie wstydzą się, pokazują emocje i prawdę o sobie. Taką szczerość i otwartość może wyzwolić tylko mądra osoba. Dziękuję Jerzy za wrażliwość, atencję wobec kobiet i uważność na to jak się czujemy przed twoim obiektywem.”

To przysłowiowy, miód na moje serce !
Mam bardzo krytyczny stosunek do siebie, gdy zdjęcia mi się nie podobają to je po prostu wyrzucam. Swego czasu jeden z moich przyjaciół, dostał propozycje wyjazdu do Portugalii aby zrobić tam, zdjęcia niepospolite acz stricte turystyczne. Jestem u niego i mówię: Pawle, pokaż mi aparat, który zabierzesz ze sobą, a on pokazuje mi mały, zwykły sprzęt. Byłem zdziwiony, ale Paweł Władysław Pawłowski wytłumaczył mi, że to nie aparatem, ale sercem robi się dobre zdjęcia.

be-art wywiad z jerzy polański fotograf (5)Jakie są Pana plany zawodowe na najbliższą przyszłość?

Robić to co teraz robię i zachwycać się każdym dniem. Zależy mi także bardzo na zdrowiu, bo fotograf powinien być sprawny fizycznie, a czasami mi po prostu brakuje kondycji.

Pozostaję mi życzyć Panu dużo zdrowia i powodów do zachwytów każdego dnia. Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Dziękuję bardzo.

Z Jerzym Polańskim rozmawiała Lidia Bąk.

Lidia Bąk

Lidia Bąk

Założycielka portali promujących sztukę i artystów, obejmujących patronatem medialnym wydarzenia artystyczne i kulturalno-oświatowe.Od stycznia 2017r. – redaktor naczelna portalu be-art.pl

Ukończyła Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie,zdobywając tytuł mgr ekonomii na kierunku „Organizacja i Zarządzanie”. Stypendystka rządu francuskiego – Ecole Supérieures de Commerce et d’Entreprise a Poitiers., wiecej...
Lidia Bąk

Kontakt

Masz jakiekolwiek pytanie wyślij wiadomość.

Wysyłanie

 Copyright © Be Art 2015. All Right Reserved. Developed by Karol Sz.

 

Polityka Prywatności

 

Narzędzia ochrony prywatności

 
   
lub

Zaloguj się używając swojego loginu i hasła

lub     

Nie pamiętasz hasła ?

lub

Create Account