Ilona Joanna Adamska – jedna z najbardziej wpływowych kobiet stolicy, w opowieści o swojej drodze do sukcesu, wyznaje: „Za sukcesem stoi zawsze ciężka praca, pot i często także morze wylanych łez.”

 

 

Lidia Bąk: Gdy przyglądam się Twojej pracy, różnorodnym projektom, których jesteś inicjatorką, odnoszę wrażenie, że pochodzisz z planety, gdzie czas ma inny wymiar. Jesteś właścicielką Agencji Wydawniczo-Promocyjnej I.D. Media, redaktorem naczelnym dwóch magazynów, mi.in. niezwykle cenionego „Law Business Quality”, prowadzisz kilka portali. Organizujesz eventy, gale, konferencje i warsztaty dla kobiet biznesu. Mając do dyspozycji 24 godziny na dobę, jak radzisz sobie z ogromem zadań i obowiązków?

Ilona Adamska: Całe życie jak mantrę powtarzam, że dla chcącego nic trudnego. Jak się chce, to wszystko można pogodzić. Jestem osobą niezwykle ambitną, która nie znosi stać w miejscu. Która musi robić kilka rzeczy naraz, bo inaczej się nudzi. Nie lubię monotonii i stagnacji. Kocham adrenalinę, ryzyko, nowe wyzwania. Przyznam ci się szczerze, że nie mogłam doczekać się końca wakacji, bo w mojej branży to sezon ogórkowy, niezwykle leniwy. Nic ciekawego się nie działo. Kilku naszych klientów zawiesiło działania na okres wakacyjny. Dlatego też dużo podróżowałam, czytałam i… czekałam na wrzesień. Od wczoraj jestem znowu jak w transie. Rozpoczęłam przygotowania do październikowej gali Lwic Biznesu, kończę ostatnie kwestie związane z otwarciem Europejskiego Klubu Kobiet Biznesu, pomagam w wydaniu dwóch książek – tym razem nie moich. Od września bowiem moja agencja wydawnicza rozpoczęła wydawanie książek autorom niezwiązanym z moją firmą. Po prostu każdy może od teraz wydać u nas swoją książkę. Zajmujemy się korektą, składem, wszelkimi kwestiami formalnymi, rejestracją tytułu w Bibliotece Narodowej, dystrybucją.

 

Jako nastolatka aktywnie uprawiałaś sport. Powiedz, jakie umiejętności i nawyki zdobyłaś podczas gry zespołowej na parkiecie wielu hal sportowych?

Przede wszystkim nauczyłam się pracy w zespole. Grając w kosza, wiedziałam, że sama meczu nie wygram. Muszę współpracować z drużyną. Owszem,lubiłam czasem dawać indywidualnie czadu na parkiecie, zdarzały mi się niezłe „popisówki”, ale ostatecznie i tak sukces zależał od całej drużyny. Sport nauczył mnie dyscypliny i tego, że nie wolno się nigdy poddawać. Że za sukcesem stoi zawsze ciężka praca, pot i często także morze wylanych łez. Że droga na szczyt to też porażki. Nie zawsze bowiem wygrywałyśmy mecze. Treningi dały mi także siłę do życia i dziś po latach wiem, że także siłę do prowadzenia biznesu. Trzeba mieć superkondycję, by żyć tak intensywnie jak ja. Biznes to stres, własna firma to nieustanne zamartwianie się o to, czy będą nowe zlecenia, nowy klient. Czy będą pieniądze na wypłaty dla pracowników. Zawsze są góry i dołki. Dlatego potrzebna jest silna psychika, instynkt przetrwania i duża siła przebicia. A co najważniejsze – energia do działania, którą czerpię właśnie ze sportu, do dziś bowiem prowadzę aktywny tryb życia. Regularnie chodzę na siłownię, basen, jeżdżę rowerem. Od niedawna także rozpoczęłam przygodę z golfem.

 

 

Jesteś bardzo piękną kobietą, nic więc dziwnego że kolejnym Twoim krokiem w kierunku „wielkiego świata” był modeling. Uczestniczyłaś w wielu pokazach i sesjach modowych. Jak wspominasz swoje pierwsze doświadczenia w tej branży?

Bardzo dziękuję za komplement. Z ust kobiety ma zawsze dla mnie podwójną moc. Jeśli chodzi o moje początki w modelingu, wspominam je z ogromnym sentymentem. To były czasy licealne. W klasie maturalnej wysłałam w tajemnicy przed wszystkimi zgłoszenie do jednej z warszawskich agencji modelek, która w magazynie dla maturzystów „Cogito” ogłosiła konkurs. Szukali nowych twarzy. Po miesiącu odezwali się, poprosili, bym przyjechała. Pojechałam z mamą. Powiedziano mi, że wymiary są super, że bardzo im się podobam, ale żebyśmy jeszcze chwile poczekali, aż podrosną mi włosy (nosiłam wtedy bardzo krótkie ze względu na wygodę podczas gry w kosza). W tym czasie dostałam się na studia do Krakowa i ostatecznie tam rozpoczęłam współpracę z lokalną agencją reklamową, która opłaciła moje lekcje nauki chodzenia po wybiegu u byłej Miss Polski, zrobiła pierwsze zdjęcia i wypuściła na wybieg. W 2005 roku odezwała się do mnie największa agencja modelek w Polsce – D’VISION, która reprezentowała wtedy m.in. Anję Rubik, Ilonę Felicjańską, Agatę Buzek. I zaczął się wtedy dla mnie szalony czas wyjazdów na castingi, pokazów mody, sesji zdjęciowych do najlepszych polskich tytułów. Na wybiegu debiutowałam podczas pokazu mody Tomasza Ossolińskiego w hotelu Europejskim, a moja pierwsza profesjonalna sesja zdjęciowa ukazała się w „Wysokich Obcasach” – w dniu moich 20. urodzin. Najlepszy prezent dla dziewczyny, która marzyła o tym, by być drugą Cindy Crawford. Wśród wszystkich sesji zdjęciowych jedna zapadła mi szczególnie w pamięci. Było to zlecenie zrobienia fotografii na okładkę książki „Ubierając kobietę sukcesu” wybitnego krakowskiego krawca Jerzego Turbasy. Rok 2007. Historia rodziny Turbasów jest niezwykła. Ojciec pana Jerzego – Józef – był mistrzem nie tylko z tytułu, ale w pełnym rozumieniu tego słowa. Nazywany bywał Pierwszym Krawcem Rzeczypospolitej i ambasadorem prawdziwej elegancji.Na stronie firmy czytamy: „Józef Turbasa stworzył legendę firmy, w której ubierały się osobowości tworzące historię drugiej połowy XX i początku XXI wieku: laureaci nagrody Nobla, filmowych Oscarów, wielcy kompozytorzy, literaci, prezydenci, premierzy, ministrowie, ambasadorzy oraz postacie z pierwszych stron gazet. We fraku od mistrza debiutował Krzysztof Penderecki, wówczas sąsiad z tej samej ulicy. W klasycznych garniturach chodzili Stanisław Lem i Czesław Miłosz, a w smokingach – Lucjan Kydryński oraz Andrzej Wajda”. Praca na planie zdjęciowym z Jerzym Turbasą nie należała do łatwych. Był bardzo wymagający, potrafił się zdenerwować, gdy coś nie szło po jego myśli, ale… budził ogromny szacunek i podziw. Czuć było w powietrzu legendę jego ojca. Niezwykłe przeżycie i możliwość obcowania z legendą polskiego krawiectwa. Książka do dziś stoi na honorowym miejscu w mojej biblioteczce.

 

Jako modelka, współpracowałaś z wieloma znanymi osobami. Czy przyjaźnie i znajomości zawarte w tamtym okresie przetrwały do dzisiaj?

Życie jest niezwykle przewrotne. Osoby, które wtedy mnie malowały, ubierały, czesały jako modelkę, dziś pracują dla mnie. Oczywiście nie wszystkie. Z nimi tworzę kampanie reklamowe dla naszych klientów, oni podsyłają mi edytoriale do moich magazynów. Niektóre wizażystki malują mnie na wielkie wyjścia, ale nie już jako zwykłą anonimową modelkę, ale redaktor naczelną magazynów, wydawcę, osobę, która w świecie kobiet biznesu jest już znana i ceniona. Dlaczego o tym mówię? Bo wtedy traktowano mnie niezwykle przedmiotowo, modelka była tylko wieszakiem, manekinem. Ekipy nie były w stanie zapamiętać nawet mojego imienia. Zresztą każdej innej modelki też. Dziś to projektanci sami do mnie piszą i pytają, czy założę ich kreację na jakiś duży event, na moją prestiżową galę. Dziś to ja wybieram, z kim chcę pracować przy dużych projektach. 12 lat czekałam na ten moment. I mam niezwykłą frajdę z tego. Warto cierpliwie czekać na sukces, bo ten prędzej czy później, jeśli oczywiście ciężko pracujemy, przyjdzie na pewno!

 

 

Świat mody i reklamy, nie ma przed Tobą tajemnic. Nieustannie otrzymujesz propozycje współpracy od firm, które marzą, abyś została twarzą ich marki lub produktu. Będąc dzisiaj spełnioną kobietą sukcesu, posiadającą własne „imperium” medialne, jak się czujesz, otrzymując takie propozycje?

Jestem niezwykle szczęśliwa i dumna, gdy marka zgłasza się do mnie i mówi, że idealnie wpisuję się w filozofię firmy i chcą, bym została ich ambasadorką. W ciągu ostatnich 2 lat zostałam twarzą polsko-francuskiej marki kosmetycznej M’ONDUNIQ, nowej marki produkującej cudowne eliksiry do włosów KUMAZU oraz biżuterii FUERZA, która specjalne dla mnie stworzyła nową kolekcję sygnowaną moim nazwiskiem. Jestem osobą niezwykle wymagającą, tzn. nie zareklamuję czegoś, czego nie czuję, nie sprawdzę na własnej skórze. Nie będę reklamować produktu tylko dlatego, że mi za to zapłacą. Skoro mam swoją twarzą sygnować szampon do włosów czy superelegancki krem do twarzy powyżej 200zł, to muszę być pewna, że produkt wart jest tej ceny i faktycznie daje takie rezultaty, o których czytamy na ulotce, stronie www producenta czy słyszymy w reklamie TV. Bardzo często dostaję pytania na Facebooku, czy faktycznie używam kosmetyków M’onduniq. Oczywiście! 80% kosmetyków w mojej łazience to właśnie ta marka. Mam swój ulubiony krem do twarzy, mleczko do demakijażu, krem do rąk, cudowne masło do ciała z drobinkami złota. Nie oszukiwałabym w życiu Klienta, tylko dlatego, że coś w zamian dostałam. Zaznaczę, że nie zawsze promuję jakieś produkty, usługi za pieniądze. Często są to fajne bartery, które cieszą obydwie strony. Gdy zgłasza się bowiem do mnie dopiero co raczkująca marka i prosi, bym pokazała się z jej torebką, butami, kosmetykiem na FB i Instagramie, to nie mam serca (ba… nawet nie proszę o to), by wziąć od niej jakieś pieniądze. Warunek jest jeden – pokażę się z produktem, ale musi mi się on faktycznie podobać, pasować do mojej filozofii życia i być naprawdę wyjątkowy! Często więc odmawiam projektantkom, których ubrań i stylu nie czuję. Ja kocham prostotę, elegancję, skromność. Nie lubię wyzywających kolorów czy fasonów. Uważam, że kobieta może wyglądać seksownie bez konieczności noszenia mini ledwo zakrywającej pośladki czy z dekoltem do pasa.

 

Od Twojego przyjazdu z południa Polski, z Sanoka do Warszawy minęło kilka lat. Dzisiaj jesteś jedną z najbardziej wpływowych kobiet w stolicy. Czy odczuwasz to na w kontaktach z ludźmi w trakcie spotkań biznesowych?

Na pewno jestem często zaskoczona, gdy podchodzi do mnie po spotkaniu kobieta i mówi, że przyjechała specjalnie dla mnie 100 km, bo chciała sprawdzić, czy faktycznie jestem taka jak na Facebooku. Ostatnio w Krakowie miałam taką sytuację. Jeszcze moment, gdy dziewczyna pyta mnie, czy może się do mnie przytulić – rozbroił mnie totalnie. Łzy wzruszenia i to uczycie, kiedy czujesz, że właśnie dla tych chwil warto żyć. Jestem też zaskoczona, gdy okazuje się, że panie mówią do mnie po konferencji, że przyszły na nią specjalnie dla mnie (choć występowało na niej kilku innych znanych prelegentów). Cały czas bowiem wydaje mi się, że jestem kimś anonimowym. Nie jestem przecież ani Grażyną Kulczyk, ani Kamilą Rowińską. Na pewno jednak z roku na rok doświadczam coraz więcej cudownych momentów, gdy czuję, że staję się inspiracją dla wielu kobiet. Zresztą nie tylko dla kobiet, bo wielu panów pisze do mnie na Facebooku i mówi, że ich inspiruję.

 

 

Mówiliśmy już o tym że jesteś bardzo piękną kobietą. Powiedz, czy uroda pomaga czy przeszkadza kobiecie w relacjach biznesowych i podczas poważnych rozmów z przedstawicielami władz czy dyplomacji?

Ostatnio jedna z dziennikarek przeprowadzająca ze mną wywiad zadała mi podobne pytanie. Odpowiem identycznie. Uroda mi niestety przeszkadza, ale głównie w kontaktach z kobietami. Często jest wręcz przekleństwem, wciąż muszę udowadniać, że nie jestem głupia! Że poza ładną buzią mam coś sensownego do powiedzenia. Atrakcyjne kobiety mają niestety przechlapane, bo ciągle są podejrzewane o to, że to dzięki swojej urodzie osiągnęły sukces. Ludziom najczęściej wydaje się, że wszystko łatwo im przychodzi – niestety, według nich po znajomościach lub przez łóżko. Nie chcę jednak generalizować, bo na swoim profilu mam także cudowne kobiety, które mi dopingują, wspierają, komplementują. Dla mnie nie ma nic piękniejszego i wartościowszego niż komplement od drugiej kobiety. Sama zresztą też je prawię. Uczmy się tego. Jak mawiała Gabriela Gargaś: „Komplementy to tylko kilka niepozornych słów, które jednak potrafią zdziałać cuda. Zmieniają nastawienie do drugiego człowieka, a także do samego siebie. Potrafią zmienić okropny, deszczowy dzień w ciepły i pełen radości. Działają niczym balsam dla duszy, kojąco. Kilka ciepłych słów, wyszukanych i trafionych, zapamiętuje się na długo…”. Dodam też, że z facetami – owszem łatwiej mi się rozmawia, ale też należy bardziej się pilnować, żeby nie pozwolić sobie za bardzo na swobodę, by mój partner biznesowy nie odebrał czegoś w niewłaściwy sposób. (śmiech).

Uroda bywa także darem, wiele rzeczy – niekoniecznie związanych z biznesem – załatwia mi się łatwiej i szybciej, np. unikam często mandatów, ale uważam, że najważniejsze jest, aby to, co na zewnątrz współgrało z wnętrzem. Bo prawdziwe piękno wypływa z naszego serca. Kobieta, która ma tylko ładną buzię, a nie umie powiedzieć niczego sensownego, szybko znudzi się facetowi. Hołduję też myśli, że nie musimy być zawsze perfekcyjne. To w nieidealności tkwi sekret naszej atrakcyjności.

 

Twoje ambicje zawodowe sięgają daleko poza granice kraju. Twoim najświeższym projektem, który za moment ujrzy światło dzienne, jest Europejski Klub Kobiet Biznesu. Co sprawiło, że zdecydowałaś się na kolejny wielki projekt, tym razem o zasięgu europejskim?

Do stworzenia europejskiego klubu zrzeszającego kobiety biznesu skłoniły mnie ostatnie doświadczenia biznesowe i spotkania z kobietami, m.in. podczas Targów Beauty Days, na których wystawiałam się ze swoja agencją PR. Poznałam wtedy kilka właścicielek marek kosmetycznych, gabinetów medycyny estetycznej z Ukrainy, Rosji i Włoch, które zwyczajnie poszukiwały kontaktów biznesowych w Polsce. Firm, z którymi mogłyby rozpocząć współpracę. W maju spotkałam się także z kolegą, który powiedział mi, że jego znajoma z Aten jest przewodniczącą czegoś w rodzaju Stowarzyszenia Kobiet Biznesu w Grecji i chciałaby zaprosić do siebie przedsiębiorcze kobiety z Polski w celu nawiązania kontaktów biznesowych. Klubów Kobiet Biznesu w Polsce jest sporo. Wszystkie na pewno fajnie działają, robię ciekawe rzeczy, integrują wyjątkowe kobiety, ale takiego o zasięgu międzynarodowym nie ma jeszcze żadnego. Nasz klub będzie elitarny, nie będzie tam przypadkowych kobiet. Samo wpisowe – dla wielu osób zbyt wysokie – będzie tzw. selekcją naturalną. Chcemy skupiać faktycznie kobiety, które prężnie i z sukcesem rozwijają swoje firmy, zdobywają nagrody, wyróżnienia. Kobiety, które mają dodatkowe fundusze na to, żeby np. polecieć na taką wyprawę do Grecji czy każdego innego kraju, do którego będziemy mieć zaproszenie. Bo my jako Klub część spotkań będziemy finansować, ale nie wszystkie. Chcemy wraz z klubem organizować głośne akcje społeczne, spotkania integracyjne np. na polach golfowych oraz raz do roku bal charytatywny, podczas którego będziemy zbierać pieniądze na wybraną fundację. Jako Klub zapewniać będziemy działania PR wszystkim członkiniom Klubu. Na stronie www.ekkb.pl powstaje klub zakupowy dla członkiń klubu, w którym panie będą mogły kupić wyjątkowe, najbardziej topowe marki za dużo niszą cenę niż w regularnej sprzedaży. Będzie także specjalna platforma, gdzie po zalogowaniu się (panie dostaną kartę klubową z dostępem do strony) będą mogły nawiązywać kontakty biznesowe, wymieniać się nimi, sprzedawać swoje usługi. Nie chcę jeszcze wszystkiego zdradzać, ale na pewno będzie to wyjątkowy projekt, o którym będzie niebawem głośno. Potrzebuję minimum rok na jego rozkręcenie. Huczne otwarcie Klubu i wręczenie pierwszych kart klubowych odbędzie się podczas gali LWICE BIZNESU 2017 20 października w hotelu Mercure Grand w Warszawie.

Twoje projekty i pomysły, okupione są ciężką pracą. Większość z nich, odniosło sukces. Nie boisz sie zmian. Potrafisz podejmować odważne i kontrowersyjne decyzje bez względu na opinię innych. Życzę Ci, aby i tym razem projekt, który stworzyłaś i wdrożysz w życie, okazał się wielkim krokiem w stronę zjednoczenia ambitnych, przedsiębiorczych kobiet w całej Europie. www.be-art.pl „Portal z Kulturą” z przyjemnością będzie nadal śledził Twoje poczynania oraz wspierał patronatem medialnym projekty, których jesteś pomysłodawczynią i realizatorem. Wraz z naszymi czytelnikami życzę Ci wszystkiego dobrego i sukcesu w realizacji planów.

 

Rozmawiała:  Lidia Bąk
Zdjęcia: Dorota Czoch
Kampania wizerunkowa dla marek: KUMAZU, M`ONDUNIQ i FUERZA
Lidia Bąk

Lidia Bąk

Założycielka portali promujących sztukę i artystów, obejmujących patronatem medialnym wydarzenia artystyczne i kulturalno-oświatowe.Od stycznia 2017r. – redaktor naczelna portalu be-art.pl

Ukończyła Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie,zdobywając tytuł mgr ekonomii na kierunku „Organizacja i Zarządzanie”. Stypendystka rządu francuskiego – Ecole Supérieures de Commerce et d’Entreprise a Poitiers., wiecej...
Lidia Bąk

Kontakt

Masz jakiekolwiek pytanie wyślij wiadomość.

Wysyłanie

 Copyright © Be Art 2015. All Right Reserved. Developed by Karol Sz.

 

Polityka Prywatności

 

Narzędzia ochrony prywatności

 
   
lub

Zaloguj się używając swojego loginu i hasła

lub     

Nie pamiętasz hasła ?

lub

Create Account